W najnowszym Newsweeku ukazał się artykuł na temat pracowników delegowanych.
Jego autorem jest red. Radosław Omachel, który pisze, że "w sporze o dyrektywę o pracownikach delegowanych wcale nie chodzi o dumping płacowy tylko o wyrugowanie ze starej UE konkurencji ze Wschodu". Jak zauważa autor, po zwycięstwie Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA, nastroje protekcjonistyczne przeniosły się do Europy. Państwa starej Unii starają się, przy pomocy pozornie niewielkich zmian prawnych, ograniczyć swobodę przepływu usług, a tym samym konkurencję z Europy Środkowo-Wschodniej.
Dyrektywa regulująca swobodny przepływ usług na rynku unijnym została przyjęta w 1996 roku. Przez wiele lat nie budziła żadnych kontrowersji - dzięki niej rozwijał się wspólny rynek usług transportowych, budowlanych czy opieki domowej.
Szacuje się, że w UE pracuje obecnie prawie 2 mln pracowników delegowanych, co stanowi tylko ułamek procenta całego unijnego rynku pracy. Dlaczego więc delegowanie pracowników stało się źródłem tak wielu kontrowersji?
Czy nowe przepisy wyeliminują nieuczciwą konkurencję?
Działacze związkowi z państw zachodnich zaczęli oskarżać pracowników delegowanych o dumping płacowy. Nowe przepisy, nad którymi pracuje Komisja i Parlament Europejski, mają w założeniu go wyeliminować. Problem w tym, że
uderzą one w legalnie działające firmy, ale w żaden sposób nie pomogą w walce z czarnym rynkiem i pracą nierejestrowaną.
Stawki dla Polaków stale idą w kierunku średnich płac na danych stanowiskach na lokalnych rynkach pracy. O żadnym dumpingu płacowym nie może być mowy
- mówi Marcin Kiełbasa, prawnik IMP. Zaznacza jednocześnie, że nowe przepisy sprawią, że
firmy delegujące pracowników będą musiały ponieść znacznie większe koszty związane z obsługą prawną. Stanie się tak ze względu na wprowadzenie obowiązku uwzględniania lokalnych i branżowych układów zbiorowych przy zawieraniu umów z pracownikami delegowanymi.
Małe firmy sobie z tym nie poradzą. Wypadną z rynku. Nawet te większe będą miały problem z wywiązaniem się ze wszystkich obowiązków
- tłumaczy Marcin Kiełbasa. Co się stanie z pracownikami delegowanymi, gdy zatrudniające ich firmy upadną? Najprawdopodobniej zatrudnią się bezpośrednio u lokalnych przedsiębiorców we Francji, Niemczech czy w krajach Beneluksu.
Straci na tym polski system ubezpieczeń społecznych, bo składki oddelegowanych pracowników przestaną zasilać ZUS, a zamiast tego trafią do zagranicznych odpowiedników. Oznacza to, że
z polskiego systemu może wyparować nawet kilkaset milionów złotych miesięcznie.
Więcej w najnowszym
Newsweeku.
JJ
Aktualne wyzwania i problemy w zakresie delegowania pracowników będą szczegółowo omawiane podczas V Europejskiego Kongresu Mobilności Pracy, który odbędzie się w dniach 20-21 listopada 2017 roku w Krakowie.