Projekt Komisji Europejskiej z marca 2016 roku, który zakłada, że pracownik delegowany, czyli wysłany przez pracodawcę do pracy w innym kraju UE, ma otrzymywać takie samo wynagrodzenie, jakie otrzymuje za tę samą pracę pracownik lokalny wzbudza coraz więcej dyskusji oraz emocji. Projektowi sprzeciwia się Polska, bo uważa, że uderzy on w konkurencyjność polskich firm i miejsca pracy. Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła i pozostaje do rozstrzygnięcia podczas Prezydencji Estonii.
Polskie firmy w ubiegłym roku wysłały do innych krajów UE ponad 500 tys. pracowników. Z efektów świadczonych przez nich fachowych usług korzysta nie tylko polska gospodarka, lecz także zagraniczni kontrahenci polskich firm i ich klienci. Polski sprzeciw wobec rewizji Dyrektywy o delegowaniu pracowników popierają także inne państwa: Bułgaria, Czechy, Dania, Estonia, Chorwacja, Węgry, Łotwa, Litwa, Rumunia i Słowacja. Został on formalnie wyrażony w formie skierowanej do Komisji tzw. żółtej kartki, która została jednak przez Komisję w całości odrzucona. Był to pierwszy przypadek w historii wspólnoty odrzucenia przez Komisję Europejską w całości postulatów państw korzystających z tej procedury. Prace nad projektem dyrektywy są na ostatniej prostej i obecnie zajmują się nim równolegle Parlament Europejski i Rada UE. Jednak zwłaszcza Francuzi i Belgowie coraz głośniej nazywają delegowanie pracowników „dumpingiem socjalnym”, czyli - ich zdaniem - nieuczciwą konkurencją na rynku pracy poprzez sztuczne zaniżanie jej kosztów.Sprawiedliwość na wspólnym rynku UE wymaga tych samych zasad wynagrodzenia za tę samą pracę w tym samym miejscu- powiedziała 15 czerwca komisarz UE ds. zatrudnienia Marianne Thyssen po obradach Rady UE w Luksemburgu. To gorąca sprawa dla Warszawy, bo Polacy to blisko ćwierć z około 1,9 mln "pracowników delegowanych" w całej Unii. Pracują przede wszystkim w Niemczech i we Francji, gdzie prawie połowa jest zatrudniona w budownictwie. Malta, sprawująca do końca czerwca prezydencję w Radzie UE, pierwotnie planowała na 15 czerwca głosowanie nad reformą delegowania pracowników. Koalicja Polski i około 10 innych krajów UE przeciwnych zmianom najprawdopodobniej przegrałaby to głosowanie. Jednak nowy postulat Francji wymaga nowych konsultacji w Unii, więc Malta postanowiła zostawić ten problem w spadku Estonii, czyli kolejnej prezydencji. Ale czy pomysł Francji ma szanse? Prezydent Macron rozmawiał o delegowaniu pracowników z kanclerz Angelą Merkel podczas swej pierwszej prezydenckiej wizyty w Berlinie. Oprócz tego Komisja UE już pod koniec maja ogłosiła projekt zmian co do transportu międzynarodowego: kierowcy w transporcie międzynarodowym będą traktowani jak pracownicy delegowani (chodzi o tzw. pakiet drogowy). Przepisy o delegowaniu pracowników mają być stosowane, jeśli kierowca spędzi w danym kraju więcej niż trzy dni. Przeciwnicy zmian przekonują, że skoro Europa środkowa po wejściu do UE otwarła się w pełni na swobodę przepływu towarów, to teraz Zachód nie powinien walczyć z konkurencją ze strony pracowników delegowanych przez ograniczanie swobody przepływu usług.
Jesteśmy przeciw zmianom w kwestii płacy już od pierwszego dnia zagranicą. Dostajemy pytania, czy to będzie dotyczyć też orkiestr filharmonicznych na koncertach zagranicznych? Obsługi wycieczek szkolnych do Austrii?– pytała czeska minister pracy Michaela Marksowa podczas obrad w Luksemburgu. Polski wiceminister Marcin Zieleniecki ostrzegał przed trudnościami z praktycznym stosowaniem zbyt rygorystycznych przepisów.
– podkreśla Stefan Schwarz, prezes Inicjatywy Mobilności Pracy. Reformy w sprawie delegowania pracowników i w sprawie kierowców w transporcie międzynarodowym wymagają zatwierdzenia zarówno przez ministrów w Radzie UE, jaki i przez europosłów. Ale Polsce będzie bardzo trudno zablokować je w Parlamencie Europejskim.Unijny projekt dotyczy absolutnie wszystkich firm, których pracownicy wykonują jakiekolwiek zadania za granicą. Według obecnych założeń nie będzie miało znaczenia czy dana osoba jedzie do pracy na dłuższy czas, czy tylko w kilkudniową podróż służbową. Zaraz po przekroczeniu granicy pracownik i jego pracodawca będą podlegać wszystkim skomplikowanym przepisom dyrektywy bez żadnych wyjątków
Państwa Europy Środkowej i Wschodniej mają dużo słabszą siłę oddziaływania na proces decyzyjny w sprawie dyrektywy, zarówno w Parlamencie Europejskim jak i w Radzie UE. Polski rząd może próbować budować częściową koalicję z Niemcami, którym zależy na pracownikach delegowanych. Bardzo ważnym graczem z naszego punktu widzenia są też Hiszpanie.
– wyjaśnił dr Marek Benio.