Delegowanie w Orient Expressie
W opublikowanej w 1934 r. powieści „Morderstwo w Orient Expressie” Agatha Christie nie odniosła się do kwestii dokładnego miejsca popełnienia morderstwa. Wiadomo tylko, że zdarzyło się to w pociągu Orient Express na trasie Simplon, która przecina kilka krajów i wiedzie ze Stambułu do Calais, w pewnym momencie przed zatrzymaniem pociągu w ówczesnej Jugosławii. Czytelnik pozostaje jednak w niewiedzy co do tego, w którym kraju miało miejsce zdarzenie. Kwestia ta, która miałaby kluczowe znaczenie dla późniejszego postępowania karnego w celu ustalenia, które prawo karne znajduje zastosowanie, wyraźnie nie była objęta zakresem śledztwa prowadzonego przez Herkulesa Poirota.
Wbrew pozorom to nie początek wakacyjnego kryminału. W ten sposób Rzecznik Generalny TSUE prof. Maciej Szpunar rozpoczął swoją Opinię z 29 lipca 2019 r. w austriacko-węgierskiej sprawie C-16/18 Dobersberger. Dotyczyła ona austriackiego członka zarządu węgierskiej spółki, który został uznany winnym niedopełnienia obowiązków wynikających z prawa austriackiego w sytuacji tzw. delegowania łańcuchowego (‘chain posting’).
Stan faktyczny i pierwsze pytanie prejudycjalne – czy tu stosujemy Dyrektywę o delegowaniu?
Węgierska spółka Henry am Zug Hungary Kft. delegowała w latach 2012-2016 węgierskich obywateli, którzy w większości zostali jej postawieni do dyspozycji przez inne węgierskie przedsiębiorstwo do pracy w Austrii (przygotowanie i sprzedaż posiłków oraz napojów oraz sprzątanie w pociągach państwowego operatora ÖBB jadących do Salzburga i Monachium, których stacją początkową lub końcową był za każdym razem Budapeszt, a które zatrzymywały się w Wiedniu). Henry am Zug była podwykonawcą – ÖBB udzieliła zlecenie austriackiej spółce D., która z kolei przez łańcuch podwykonawców udzieliła zlecenia Henry am Zug.
Zarzucany M. Dobersbergerowi czyn polegał, zdaniem austriackich kontrolujących, na tym, że:
- nie dokonano zgłoszenia zatrudnienia delegowanych pracowników do właściwego organu austriackiego w ciągu tygodnia od ich przyjęcia do pracy;
- w miejscu wykonywania pracy w Austrii nie zapewniono możliwości zapoznawania się z dokumentami dotyczącymi zgłoszenia pracowników do ubezpieczenia społecznego;
- nie zapewniono w powyższym miejscu możliwości zapoznawania się w j. niemieckim z umową o pracę, dowodami zapłaty wynagrodzenia i dokumentami dotyczącymi zaszeregowania pracowników.
Spółka Henry am Zug broniła się tym, że usługi cateringu oraz sprzątania w pociągach, świadczone przez nią (w ramach podwykonawstwa) nie są objęte dyrektywą o delegowaniu – a więc spółka nie musiała m.in. dokonywać notyfikacji czy udostępniać dokumentów. Zdaniem Spółki, brało się to m.in. z tego, że usługa świadczona była na trasie z i do Budapesztu.
Ze stanowiskiem Spółki zgodził się Rzecznik Szpunar, stwierdzając, że świadczenie takich usług jak w sprawie, nie jest objęte artykułem 1 ust. 3 dyrektywy 96/71. Innymi słowy, zdaniem Rzecznika, pracownicy w sprawie mogą być zatrudnieni na węgierskich (a nie austriackich) warunkach. Prowadzi to do wniosku, że władze austriackie nie są uprawnione do sprawdzania, czy były one przestrzegane.
„Łańcuch podwykonawców” oraz odpowiedzi na drugie i trzecie pytanie prejudycjalne
Opinia zawiera również inne ciekawe stwierdzenia Rzecznika, w tym dotyczące
łańcucha podwykonawców, ograniczeń nakładanych przez austriackie przepisy oraz kwestii tzw. „dumpingu socjalnego”.
Po pierwsze, interpretując pojęcie „w ramach umowy zawartej między tym przedsiębiorstwem delegującym i odbiorcą usług” (art. 1 ust. 3 lit. a) dyrektywy 96/71), Rzecznik zwrócił uwagę, że nie istniała umowa między Spółką Henry am Zug a ÖBB - lecz że istniały 3 umowy - między ÖBB a Spółką D. oraz tą ostatnią i Henry am Zug.
Wg prof. Szpunara – mimo podwykonawstwa i łańcucha umów – między Henry am Zug a ÖBB istniała jednak umowa w rozumieniu art. 1 ust. 3 dyrektywy 96/71. To stwierdzenie może mieć praktyczne dalekosiężne skutki w sytuacji interpretacji powyższego pojęcia również w innych sytuacjach – rozszerza ona pojęcie odbiorcy usług, o którym mowa w w/w przepisie dyrektywy.
Z kolei, interpretując pojęcie „o ile istnieje stosunek pracy pomiędzy przedsiębiorstwem delegującym a pracownikiem w ciągu okresu delegowania” (art. 1 ust. 3 lit. a) dyrektywy 96/71) Rzecznik uznał, że nie ma znaczenia, czy pracownik delegowany jest wysyłany do państwa przyjmującego bezpośrednio przez pracodawcę, czy też przez przedsiębiorstwo, do którego został delegowany. W związku z tym, zdaniem Rzecznika, art. 1 ust. 3 lit. a) dyrektywy 96/71 można stosować również wtedy, gdy przedsiębiorstwo delegujące korzysta nie ze swoich pracowników, ale z pracowników innego przedsiębiorstwa, postawionych do jego dyspozycji w państwie delegowania. Wedle Rzecznika, zakres stosowania dyrektywy 96/71 obejmuje bowiem „wszystkie operacje czasowego delegowania” podlegające swobodzie świadczenia usług.
Wreszcie, analizując sporne austriackie przepisy, prof. Szpunar uznał, że w odniesieniu do opisanej sytuacji, austriackie przepisy są ograniczeniem swobody świadczenia usług w UE, które nie jest usprawiedliwione. W związku z tym – są niezgodne z prawem unijnym. Wskazania prof. Szpunara w tym zakresie dotyczą zasadniczo stanu faktycznego sprawy Dobersberger – jednakże wydaje się, że co najmniej jedna z jego uwag może mieć szersze zastosowanie i reperkusję. Chodzi o kwestię notyfikacji - Rzecznik wskazał bowiem, że nie widzi powodu, dla którego pracodawcy mieliby zgłaszać z tygodniowym wyprzedzeniem, kto jest delegowany”.
Dumping socjalny
Wreszcie, warto zwrócić uwagę na analizę Rzecznika dotyczącą tzw. „dumpingu socjalnego”. Wskazał on, po pierwsze, że
„zapobieganie „dumpingowi socjalnemu” jest (…) bardziej zbliżone do ekonomicznego uzasadnienia zachowania spokoju społecznego, które nie zostało uznane przez Trybunał za nadrzędny wzgląd interesu ogólnego, a „dumping socjalny” i ochrona pracowników państwa członkowskiego, z którego pracownicy zostali oddelegowani, to jednak dwie zupełnie różne kwestie”.
Po wtóre, Rzecznik stwierdził, że
„z rynkiem wewnętrznym, który charakteryzuje się swobodnym przepływem towarów, usług i czynników produkcji, wiąże się nieodłączne niebezpieczeństwo, że „dumping socjalny” stanie się raczej terminem politycznym, a nie prawnym, a co więcej – terminem politycznym stosowanym zazwyczaj w gospodarkach o dobrze rozwiniętej infrastrukturze. Istnieje bowiem ryzyko, że w sposób jednostronny uwzględnia się przede wszystkim perspektywę przyjmującego państwa (członkowskiego) (…). Mówiąc wprost: to, co dla jednych stanowi „dumping socjalny”, dla innych jest po prostu „zatrudnieniem”.
Po trzecie – prof. Szpunar uznał, że
„gdyby pojęcie „dumpingu socjalnego” było w związku z tym zbyt szeroko stosowane, oznaczałoby ono jedynie ochronę przemysłu krajowego przed tańszą konkurencją ze strony innego państwa członkowskiego, która to ochrona normalnie nie może być utrzymana na mocy prawa Unii”. Wreszcie, zauważył on, że
„jak sugeruje termin „dumping”, musi istnieć negatywny zamiar wyeliminowania konkurencji, a nie tylko korzystania z lepszych warunków. Nie można jednak powoływać się na potrzebę zapobiegania „dumpingowi społecznemu” wobec usługodawcy, który po prostu wykorzystuje możliwości oferowane przez rynek wewnętrzny w celu osiągnięcia korzyści gospodarczej – oraz korzyści gospodarczej swojego klienta, odbiorcy usług (…) W końcu rynek wewnętrzny opiera się na zasadzie przewagi komparatywnej”.
Opinia w sprawie Dobersberger a następne sprawy
Kolejne sprawy austriackie dotyczące ograniczeń w swobodnym świadczeniu usług przez przedsiębiorców delegujących pracowników do Austrii (w Trybunale jest ponad 10 najnowszych spraw, najbliższe orzeczenie TSUE w niektórych z nich przewidziano na pierwszą połowę września) pokażą, czy powyższe rozważania można będzie rozumieć ogólnie – w stosunku zarówno do spraw austriackich, ale również spraw z innych państw członkowskich.
Marcin Kiełbasa