Postęp w walce z protekcjonizmem na unijnym rynku transportowym
Ciężarówki znad Wisły przewożą najwięcej towarów w transporcie międzynarodowym w Europie, stając się tym samym przysłowiową"solą w oku" dla Francji i Niemiec.
Dzisiejsza Rzeczpospolita poinformowała, że podczas posiedzenia unijnej rady ds. transportu polski minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk zaprotestował przeciwko stosowaniu przez Francję i Niemcy protekcjonizmu wymierzonego przeciwko polskim firmom transportowym. U naszego zachodniego sąsiada do tego celu posłużyła ustawa o płacy minimalnej tzw. MiLoG, zaś we Francji ustawa o działalności gospodarczej i równości szans (sic!) tzw. Loi Macron, która wejdzie w życie 1 lipca br.
"Francja i Niemcy doprowadzają do upadku branżę transportową takich krajów, jak Polska, Czechy, Węgry, Słowacja czy Słowenia" - powiedział Adamczyk. W trakcie debaty Polskę poparło wiele innych krajów, w tym Hiszpania, Portugalia i Irlandia. Z kolei Niemcy i Francja uzyskały poparcie Szwecji, Danii i Belgii.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że w ostatnich tygodniach komisarz ds. transportu Violeta Bulc przygotowała kroki prawne przeciwko Niemcom i Francji. Najprawdopodobniej KE wystosuje do obu krajów wezwanie do usunięcia uchybień. Następnie oba państwa będą miały 2 miesiące na ustosunkowanie się do zarzutów Komisji. Jeśli Komisja nie będzie usatysfakcjonowana wyjaśnieniami, to przejdzie do procedury o naruszenie unijnego prawa, czyli wyśle uzasadnioną opinię, do której oba kraję będą musiały się ustosunkować się w ciągu kolejnych dwóch miesięcy. Jeżeli tego nie uczynią, sprawa znajdzie się przed unijnym Trybunałem Sprawiedliwości.
Optymizmem napawa fakt, że Polsce udało się zjednoczyć stabilną grupę ponad dziesięciu państw członkowskich, które popierają polski sprzeciw przeciwko protekcjonizmowi i fragmentaryzacji unijnego rynku wewnętrznego, których inicjatorem jest Francja z grupą państw ją popierających.